sobota, 26 lutego 2011

Research zimowy - Odcinek 5


Tym razem przyjrzymy się peronowi, tunelowi i innym detalom znajdującym się na stacji Gdynia Leszczynki.

Po researchu jaki przeprowadziłam, doszłam do wniosku, iż jest to stacja zapomniana. Gdyby nie pasażerowie i zatrzymujące się tu SKM-ki - prawdopodobnie byłaby to stacja widmo.

Peron ten nie jest remontowany, zdaje się, od początków swego istnienia. Jedynymi modernizacjami przeprowadzonymi przez SKM są: tablica z nazwą stacji, zamontowane (dodam, że w ilości nikłej) niebieskie ławki i śmietniki, oraz tabliczki o niepaleniu na peronie i nie przekraczaniu strefy publicznej (żółta tablica, która znajduje się na końcu każdego peronu). Gabloty z rozkładem jazdy jedynie odmalowano.
 

W zeszłym roku ktoś podjął próby unowocześnienia peronu - funkcjonował tu kiosk, z serii tych, które firmują inne perony. Najwyraźniej nie był on zbyt rentowny, gdyż po niecałym pół roku go zlikwidowano. Pozostawił po sobie jedynie piękne wrycia w nawierzchni peronu. 
 
Niestety w jego miejsce nikt nie postawił dodatkowych ławek, które by się tu bardzo przydały. Jak pisałam wyżej jest ich mało. Na całym peronie zaledwie jedna para znajduje się pod dachem.

Skoro już jesteśmy przy dachu - sufit tej stacji  jest żeberkowany, nawet można stwierdzić, że ma on cechy gdyńskiego , słynnego, modernizmu, jednak jest on, delikatnie mówiąc - brudny.. Odmalowany kiedyś tam w czasach prehistorycznych.. I wyobraźcie sobie wodę która po nieszczelnym dachu spływa i skrapla się z tego uroczego zadaszenia wprost na Wasze głowy... 
 

Z sufitu tego zwisają  różne rzeczy. Mamy tu parę głośników w stylu retro, nie są używane - raz na ruski rok  usłyszymy w nich zapowiedź, która w magiczny sposób przedostaje się tu z zapowiedzi, które wygłaszane są na stacji wcześniejszej, czyli Gdyni Chyloni.

Na jednej z końcowych krawędzi zadaszenia zwisają także, dziwne śruby z drutami i kablami, zdaje się wisiał tu kiedyś drugi zegar. 
 
Dach ten podtrzymują kolumny, które są szczelnie owinięte rurami odpływowymi. Jeśli przyjrzymy się poniższej fotografii dokładnie zobaczymy też zwisające z sufitu grube kable czy też rurki? (aktualnie ich  końcówki zanurzone są w kupie śniegu). Ciekawe do czego służą? Czy można się na nich powiesić gdy już mamy dość czekania na pociąg? Hmm..


Kolejnym ciekawym zjawiskiem na tym wyjątkowym peronie są rozwiązania iście XIX wieczne! Możemy tu podziwiać zamknięcia dziur, które normalnie powinny być zamknięte przez okrągłe metalowe ciężkie wieka. Jednak na tym peronie chyba nikt nie słyszał, że Kazimierz Wielki zostawił Polskę murowaną, nie drewnianą.. Wieka te, prowizoryczne, nie są niestety tutaj tylko na chwilę. Jak widać rozpuszczony latem asfalt zdążył, zapewne wiele lat temu, się ładnie dopasować i otulić drewniane deseczki. Jak widać na poniższym zdjęciu na peronie w Gdyni Leszczynkach jest takich "zamknięć XIX wiecznych" więcej.

Skoro widzieliśmy już "takie" wynalazki, to nie powinna nas dziwić wszechobecna SKM-kowa rdza. Na tym przystanku największe jej skupiska zaobserwować możemy na rurach oraz na murku barierkowym i samej nawierzchni peronu.


Taaak..  nawierzchnia... Zatem "jest" - i jest to zarazem jedyna dobra rzecz jaką można o niej powiedzieć. Istnieje tu od samego początku i posiada rdzawy kolor. Posiada również kultury porostów, które w jej sfałdowanych słońcem szczelinach pojawią się na wiosnę. Oprócz tego posiada także mnóstwo popękanych asfaltowych bąbli oraz ubytków, w postaci wyrw a także mini rowów i wyżłobień, w których aktualnie zalega śnieg.

Jak widać białe pasy także nie były odmalowywane od dawien dawna.

Long live asfalt! Chciałoby się rzec.





Stojąc na peronie można miec wrażenie, że rozpadnie sie on zaraz na pół. 

Murek na którym umocowana jest barierka, jak widać na załączonym zdjęciu, odrywa się powoli od nawierzchni peronu, a także sam z siebie się rozpada. Co ciekawe, w tym samym miejscu - równoległy murek - również się przepołowił. Poniżej prezentuję zbliżenie tego tąpnięcia, które pionowo podzieliło całą ścianę tunelu, a przy samej górze - na wysokości muru barierkowego - odpadają coraz większe części ściany. 

Zastanawiam się czy SKM będzie czekało, aż cały peron przepołowi się na pół, czy aż do momentu gdy odpadająca tafla ściany spadnie komuś na głowę?

Na tym peronie wszystko jest możliwe - tu nawet latarnie są krzywe..


Wydostać się z tego peronu możemy tylko tunelem. Znajdują się w nim lampy, takie same jak na peronie i tak samo jak one nigdy nie działają. 

W tunelu tym znajdują się także okazy sztuki współczesnej, jednak niezbyt przekonujące. Zamiast kratek odpływowych / deszczowych (o czym szerzej pisałam w artykule o usterkach) mamy tutaj dziury wyłożone kawałkami blachy. 

Jedno z wyjść prowadzi na teren PKP. Stacjonują tu pociągi dalekich relacji, z kuszetkami czy też piętrowe.





Drugie z wyjść prowadzi do miasta. Zwieńczone jest luksferami, które niestety zostały podziurawione, są popękane i oczywiście brudne. Jeszcze gorzej wyglądają one od strony peronu. W zasadzie to prawie ich już nie widać (zdjęcie poniżej)..

Poniżej także stacja Gdynia Leszczynki w całej okazałości. Warto zwrócić uwagę na malowniczo zabrudzony zegar oraz śniegowo-lodowy chodnik. 
 Mimo, iż peron jest w miarę odśnieżony to jednak droga do niego i powierzchnia przed samym wejściem do tunelu jest pokryta rozległą pokrywą lodu ze śniegiem. Również koło kas i kasowników. Jak widać na zdjęciu - pasażerowie wytyczyli sobie widoczną ścieżkę, zatem można wysnuć wniosek, że teren ten nie był tej zimy w ogóle odśnieżany. Co oczywiście jest bardzo złe, nieładne, a rownież niekulturalne (czyli "po polsku" normalne)


 


czwartek, 24 lutego 2011

Nasz artykuł na mmtrojmiasto.pl

Nasz artykuł o cenzurze w galerii murali - w Gdańsku Wrzeszczu - można również przeczytać i komentować na stronie trójmiejskiego portalu mmtrojmiasto.pl
 






 Komentarze dla portalu mmtrojmiasto.pl dotyczące ocenzurowanego muralu: 

- Teren nie należy do Szybkiej Kolei Miejskiej, ale do spółki PKP TLK - tłumaczy Marcin Głuszek z SKM.

"To nie cenzura, ale tak będzie lepiej"



Jakie są powody dla których w malunku z szopką, kobietą, mężczyzną oraz dwoma alkoholikami cenzuruje się coś co nie wydaje się być gorszące? Czy Polacy boją się gołych tyłków? Kogo uraziła masturbująca się kobieta?

- Zdecydowaliśmy się o zamalowaniu tej części obrazu po otrzymaniu sygnału od PKP TLK, którzy z kolei zostali powiadomieni przez stowarzyszenie "Twoja Sprawa" - mówi Szymon Wróblewski z Gdańskiego Archipelagu Kultury "Plama", który nadzoruje galerię. - Scena wyjęta z kontekstu może gorszyć. Uznaliśmy, że nie jest to cenzura, ani ograniczenie wolności artystycznej. Po prostu z autorem stwierdziliśmy, że działamy w przestrzeni publicznej i tak będzie lepiej - podkreśla Wróblewski.


Więcej na stronie artykułu >>
 
Rzeczywiście w takim razie nie jest to cenzura... Wszelkie działania zmierzające do zmiany dzieła tak, że ma ono inny wydźwięk niż było w zamyśle autora są cenzurą. 
Co ciekawe wymienione przez Szymona Wróblewskiego stowarzyszenie zajmuje się zgłaszaniem nieetycznych reklam - co oczywiście jest szczytnym celem: (cytat pochodzi z ich strony www) "Nie umieliśmy pogodzić się z tym, że agencje reklamowe oraz ich zleceniodawcy bezkarnie zawłaszczają otoczenie, w którym żyjemy, i w którym - w imię zupełnie innych wartości - wychowujemy nasze dzieci".  Jednak dlaczego zabierają się oni za cenzurowanie sztuki?? 

PS. W innych krajach poziom odbioru sztuki jest wyższy - prace na ścianach zakrywa się, nawet, pleksą by nikt ich (przypadkiem) nie zamalował...

wtorek, 22 lutego 2011

Cenzura w Galerii Wrzeszcz

Jak się okazuje cenzura nie śpi! W tunelu prowadzącym na peron SKM w Gdańsku Wrzeszczu od kwietnia 2010 roku istnieje galeria murali i graffiti. Jak podaje mmtrojmiasto.pl w artykule z września zeszłego roku - galerię w tym czasie odnowiono.

Tym razem swoje prace zaprezentowali: "Łukasz Butowski, Robert Rączka, Bartosz Krzesiński, Aleksander Cegulski, Auto, Roem i inni malarze oraz graficy z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych". Praca jednej z tych osób została na początku tego roku - jak doniósł nam nasz czytelnik - ocenzurowana.  Co najciekawsze - aż dwa razy! Przyjrzymy się  pierwotnej wersji muralu, który komuś się nie spodobał:


Omawiamy, co intrygujące, część środkową - a nie tę po prawej, gdzie dwóch alkoholików upija się siedząc w dresie i laczkach - czym propaguje w miejscu publicznym alkoholizm i spożywanie napojów wyskokowych. Nie, nie - cenzura objęła część, która powinna być czymś naturalnym - każdy z nas przecież z kimś sypia, zaspokaja swe naturalne popędy. Jednak jak się okazuje - dla kogoś seks jest tematem tabu - i to większym niż propagowanie alkoholizmu! 

W części środkowej tryptyku - widać masturbującą się za oknem kobietę (jednak w częściowej bieliźnie), na pierwszym planie widać mężczyznę, którego widać, co ciekawe, jedynie pośladki - co w tym złego? W reklamach, na billboardach itp. bardzo często pokazuje się nam tzw. "dupę". Jednak jak widać dupa w twórczości artystycznej powoduje zgorszenie. Co by na to powiedział Rubens?! Zobaczmy co się działo z tym muralem później:


Ktoś (interesujące jest - za czyją zgodą oraz na czyj wniosek) zakreskował kobietę, tworząc coś na kształt żaluzji na oknie i ubrał mężczyznę w coś a la spodnie, tak by nie było widać obsuniętych majtek. Co ciekawe - dupa jak była tak została ta sama. Iluzja optyczna? To już nie mogło zostać jak było? 

Co do głosów, że kreski na kobiecie ktoś mógł namalować dla żartu - gdyby tak było to by pracę poprawiono wedle pierwowzoru, jednak niedawno ocenzurowano ten mural po raz kolejny:


Tym razem kobietę zasłoniono bardziej konserwatywnie - zamalowano ją w całości, udając drewniane żaluzje w oknie. Mężczyzna zyskał nowy kolor spodni, i do tego wiszą one na niby gumce, czy też pasku - prawdopodobnie by nie przypominały już nigdy więcej gołych pośladków.  Tak mural ten wygląda na dzień dzisiejszy. 

Jakie są powody dla których w tryptyku z szopką, kobietą i mężczyzną oraz dwoma chlejusami cenzuruje się coś co wydaje się być zachowaniem normalnym? Dlaczego promuje się chorobę alkoholiczną, szopkę a cenzuruje się gołą dupę? Czy Polacy boją się gołej dupy? Kogo uraziła masturbująca bądź drapiąca się kobieta? I dlaczego Polacy idąc do Muzeum nie mają pretensji, że oglądają gołe dupy na aktach z XVI wieku, ale jak widzą sztukę współczesną to nagle dostają kompleksu "gołej dupy"? Czy jesteśmy, aż na tyle zaściankowi, że nagość nas razi ale choroba alkoholowa już nie?

Cenzura wiecznie żywa. Kuratorem Galerii Wrzeszcz jest Jacek Wielebski ("Plama" Gdański Archipelag Kultury).

niedziela, 20 lutego 2011

Research zimowy - Odcinek 4

Peron SKM w Gdyni Głównej jakiś czas temu został, jak wiadomo, wyremontowany - całkowicie. Zmieniono zatem wszystko od nawierzchni po dach a także zamontowano windę i długi podjazd od strony wejścia na dworzec PKP.

Wczoraj miałam okazję postać piętnaście minut na tym peronie, czekając na pociąg. Wszystko to ładnie wygląda i w ogóle, jednak zima ma to do siebie, że wyostrza wszelki brud, który idealnie kontrastuje z bielą śniegu i mrozu. 

Jak widać na pierwszej fotografii - peron, mimo, że względnie nowy - to jednak zaniedbany. Poręcze i barierki nie czyszczone z rdzawym nalotem, który zalega też na wszelkich murkach i słupach znajdujących się na peronie. Jego nawierzchnia również zmieniła kolor na rudo - brudny. Czy SKM po to remontuje perony by za chwilę remontować je od nowa, bo nikt o nie nie dba, nie konserwuje, nie czyści? A może SKM czeka aż z peronem w Gdyni Głównej stanie się coś co miało miejsce w Gdyni Cisowej -  względnie współczesnym peronie (zdjęcie autorstwa trojmiasto.pl) ?

Jako, że jest to research zimowy, nieomieszkam wspomnieć o nieodśnieżonym peronie. Mimo, że tego dnia widziałam jednego Pana Porządkowego, który szuflował śnieg, nadal nei rozumiem, dlaczego śnieg jest kumulowany na środku peronu w wielkie hałdy? Czy to jest wyraz jakiejś tęsknoty za Śląskiem czy kompleks stoków narciarskich? Nie mam pojęcia.

Nawierzchnia peronu - zwłaszcza jego brzegi - wydają się być wykonane z płyt, które jako nieliczne nie są śliskie, no i plus, że nie obrastają lodem, ale to pewnie zasługa Pana Porządkowego. Wydaje się zatem, że w Gdyni Głównej zimą nogi nie złamiemy.

Reklamy, które możemy podziwiać z wysokości peronu oraz z okien SKM-ki to żadna nowość. Często wiszą one na płotach, przytorowych billboardach itp. Jednak czy jeśli wyglądają one już masakrycznie - niczym wyciągnięte psu z gardła - jak reklama radia po prawej, musza one nadal wisieć? Rozumiem, że umowy na wynajem powierzchni reklamowej są na pewno sztywno określone czasem - ale czy nad tym na prawdę nikt nie panuje? Jak takie coś może wisieć w miejscu publicznym? Przecież to wygląda jakby ktoś to wysmarował fekaliami. Obrzydliwość. I do tego wisi na samym środku, peronu przez który przewijają się ludzie z Polski i zagranicy. Zapewne to podtrzymanie polskiej tradycji do szpecenia miast reklamami, w końcu przodujemy w rankingach samowolki "estetycznej".

Na koniec detal, który mnie rozbawił. Część dworca jest zamknięta z powodu remontu i prac konserwatorskich, dlatego też pewnie wykorzystuje się każdą przestrzeń na wszelkie "ręcznej roboty" udogodnienia dla pasażerów PKP oraz SKM. Gdy zejdziemy długą pochylnią z peronu SKM i znajdziemy się na zakręcie prowadzącym do peronów PKP - naszym oczom ukaże się coś niesamowitego: Przecho Walnia. Wolę nie myśleć do czego służyć ma pomieszczenie bez okien, w którym możemy "walić". Rozumiem chwilowe prowizorki, związane z niedogodnościami remontowymi, ale jeśli już coś robimy to zróbmy to dobrze. Plus jednak za to, że napisano Przecho Walnia a nie Pżeho Walnia. 

Jeśli już znajdziecie się naprzeciwko drzwi do Przecho Walni proponuję spojrzeć w lewo na sufit - jest tam rura, na której powstało nowe życie. Warto się przyjrzeć. Zdjęć nie ma gdyż byłoby to zbyt drastyczne dla Waszych oczu.

środa, 16 lutego 2011

Tunel grozy

Do napisania tego posta zainspirował mnie artykuł rodem z Faktu na naszemiasto.pl (z serii "redzkie atrakcje"). 

Najbardziej rozbawił mnie podpis zdjęcia, na którym widnieje graffiti autorstwa Picasso - "Ciężko czuć się bezpiecznie w miejscu, gdzie nie ma oświetlenia, a na ścianach widnieją tego typu malowidła", zdjęcie oczywiście dla większej grozy przedstawiono w czerni i bieli. Zamieszczam poniżej zdjęcie tego samego graffiti w kolorze:


Jednak temat dotyczący tunelu w Redzie jest tematem, poruszanym przez naszemiasto.pl, słusznie. Wspomniany artykuł został opublikowany w czerwcu 2010, niestety najwyraźniej nie dotarł on ani do władz miasta, ani do zarządców SKM czy PKP.

Póki co pominę kwestie obdartych i pobazgranych ścian - głównym problemem, jak dla mnie i sądzę, że też dla wielu innych osób - są główne schody, prowadzące wprost na peron SKM.

Po pierwsze schody te nie mają nawet podjazdu dla wózków i rowerów, już nie wspominając o niepełnosprawnych. Po drugie schody te okafelkowano płytkami, które zimą lub podczas deszczu są tak śliskie, że już prawdopodobnie co 10 osoba w Redzie zjechała z tych schodów  na tyłku. Po trzecie często nie można normalnie wejść na owe schody, gdyż podczas ulew kratki ściekowe się zapychają i tworzą ogromne bajoro przed schodami, którego nawet nie da się przeskoczyć - można jedynie po nim przejść, jednak nikt z nas nie potrafi chodzić po wodzie, dlatego też buty wszyscy mają mokre prawie po kostki. Poniżej prezentuję zbliżenia schodów - warto zwrócić uwagę na niby antypoślizgowe rowki na końcu schodów - mogę Was zapewnić - one nie działają.


Zróbmy sobie teraz małą wycieczkę krajoznawczą, pokolei zapoznając się z folklorem redzkiego tunelu. Gdy już wysiądziemy z SKM, kroczymy po wspomnianych schodach - po drodze, jeśli tylko schody są suche i nie trzeba się bardzo na nich skupiać można obejrzeć piękne freski, które wprowadzą nas w nastrój jaki panuje w dalszej części tunelu grozy.  Prosze spojrzeć na lewo - oto one: świeże, współczesne, okraszone pozdzieranymi plakatami i ogłoszeniami.  A teraz zbliżmy wzrok i spójrzmy na prawo..

Gdy już uda nam się zejść z pierwszych schodów bez kontuzji, naszym oczom ukaże się światełko w tunelu zakończone jednak głęboką ciemnością. Tak, to tam zmierzamy, by przedostać się do właściwej, centralnej, części miasta..

Jak widać na załączonym obrazku (wszystkie zdjęcia zrobiono na początku lutego 2011) światła oświetlające tę część tunelu nie działają. Może to i dobrze, bo nie widać jak  jest on zaniedbany. Chociaż tutaj o dziwo nie ma żadnych graffiti, być może spowodowała to kamera znajdująca się po lewej stronie zaraz przed wejściem w głęboką, ciemną otchłań.

Zatem odważnym krokiem udajemy się w kierunku ciemności - po drodze mijamy schody - prowadzą one do kasy biletowej SKM.  Jest to jedno okienko z biednym daszkiem, zimą przed okienkiem zawsze zalega mnóstwo lodu, więc sugeruję bardzo uważać, bo można sobie coś złamać lub skręcić. 

Do wspomnianej kasy prowadzą schody na prawo. Całe szczęście w ich przypadku chyba zabrakło pieniędzy na kafelki, dzięki czemu bez problemu możemy wejść lub zejść. 

Natomiast w połowie schodów, bardzo często znajduje się kałuża deszczowa, więc proszę patrzeć pod nogi. Wózkiem czy rowerem - oczywiście - tu nie podjedziemy. Przy tych schodach kratki ściekowe działają w miarę sprawnie.

Teraz zaczyna się już podróż tylko dla najodważniejszych - oto wkraczamy do tunelu grozy! 

Prowadzi tam tajemnicza jama, w której zamontowano znowu okafelkowane schody. Co ciekawe - ta partia schodów posiada podjazdy dla wózków! Miłośnicy tagowania i graffiti mogą zacząć podziwiać piękne bazgroły, a miłośnicy remontów przeboską elewację, która ongiś była biała a dziś jest szara, odpadająca i wręcz obrzydliwa.

Poniżej prezentuję: schody oraz zbliżenie na obie ściany, dla wszystkich miłośników detali:


Gdy już schody te pokonamy znajdziemy się w tunelowym zakręcie. 

Tutaj na ścianach rozpoczyna się, niestety nie odnawiana, galeria graffiti, którą kilka lat temu, podczas Festiwalu Rafineria, utworzyli zaproszeni grafficiarze z Trójmiasta. Niestety nie zadbano o nią tak jak dba się o powstałą o wiele później galerię w tunelu w Gdańsku Wrzeszczu. Także w tym miejscu stała kiedyś ławka, którą zdewastowano i w końcu gdzieś wyniesiono.

 
Można tu też spotkać wszelkie kałuże ustrojowe, poczynając od uryny, poprzez wymioty, na krwi i rozlanych alkoholach kończąc. W tym miejscu powinno się także rozdawać maseczki zabezpieczające drogi oddechowe przed skażeniami tunelu grozy, których odór za sekundę poczujecie idąc jeszcze pięć kroków wprzód.

Po minięciu zakrętu zobaczymy światło dzienne prowadzące do pierwszego dużego wyjścia z tunelu. Oczywiście podążamy w tym kierunku jak najszybciej, najlepiej wstrzymując oddech a przy okazji podziwiając graffiti i obserwując mrugające - specjalnie dla epileptyków - jarzeniówki.

 Gdy już dojdziemy do pierwszego wyjścia z tunelu, po lewej możemy zobaczyć także drugie wyjście (z tego korzysta się najczęściej) - oba prowadzą na ulicę Gdańską, czyli główną arterię Redy i drogę przejazdową do granicy polsko - niemieckiej. W przypadku obu wyjść - schody są szersze niż poprzednie oraz posiadają podjazdy dla wózków. Od jakiś dwóch lat schody te posiadają także barierki na środku oraz zadaszenie. 

Kiedyś, gdy zadaszenia jeszcze nie było, podczas ulew, należało iść częścią schodów najbardziej oddaloną od ulicy, gdyż samochody jadąc z dużą prędkością wylewały wodę z wielkiej kałuży (która zawsze robiła się koło wejścia do tunelu) na kilka metrów, spadając na schodzących bądź wychodzących z tunelu. Osoby, które o tym nie wiedziały bądź zapominały często były przemoczone do ostatniej nitki.

Zmierzając do ostatniego wyjścia, które wieńczy tunel grozy mijamy ściany przedziwnie dzielone słupami, co faktycznie może przerazić zwłaszcza gdy pomyślimy sobie, że przypominają one murowane w pionie krypty.. Być może jaskrawe napisy na ścianach to epitafia nagrobne? Niektóre z tych słupów i przerw pomiędzy nimi są w innych kolorach niż reszta ściany - spowodowane to jest faktem, iż wiele, wiele lat temu stały tu drewniane budy, kioski i małe sklepiki gdzie, może niektórzy pamiętają, sprzedawano rajstopy czy skarpetki. Nikt od tych prehistorycznych czasów nie wpadł na to by kolor ścian wyrównać, tym samym odnowić tunel..

Dodatkowo na końcu tunelu widanieje tablica informacyjna. Pokazująca nam w którym kierunku należy się udać by skorzystać z linii autobusowych oraz na jaką ulicę właśnie będziemy wychodzić.

To znaczy tablica by nam to pokazywała, gdyby nie fakt, że jest ona cała pobazgrana graffiti.

Na zdjęciu po lewej widać także (już prawie suchą) kałużę. Oczka wodne tego typu w redzkim tunelu tworzą się po każdym większym deszczu, często nie ma jak ich wyminąć, a woda kapie także z sufitu. Woda i piasek tworzą błoto, które prezentuję na zdjęciu poniżej, razem ze zdjęciem starej, niewymienianej kratki ściekowej o której pisałam w poprzednim poście.


Kolejne atrakcje czekają nas gdy będziemy wychodzić z tunelu - schody te mimo, że posiadają podjazd na wózki to jest on w rozpadającym się stanie - erozji postępującej.

Podjazdy te pozbawione zostały już nawet płyt chodnikowych, przez co baza z betonu zaczęła się kruszyć. Na zdjęciach poniżej widać także ukruszone płyty chodnikowe, które tworzą pierwszy stopień schodów prowadzących do tunelu.

Tylko czekać aż schody te zacznie porastać mech i pojawią się roślinki przebijające wyrwy w betonie.


Na zakończenie naszej wycieczki, spójrzmy jeszcze raz na tunel grozy, który zwiedzać można 24 godziny na dobę, 7 dni w  tygodniu w mieście zwanym Redą, w którym codziennie rano setki ludzi pokonuje ów tunel by dostać się do SKM-ki. Setki ludzi, które codziennie inhalują się smrodem tunelu, podziwiają panujący tu syf, brud i ubóstwo. Przypomnijmy, że Reda to miasto rozwijające się, mające swoje priorytety w rozbudowie turystyki czy wydarzeń sportowo -  kulturalnych. Miasto do którego przyjeżdżają goście z innych miast na letnie wydarzenia muzyczne czy też zagraniczni goście, przybywający na wymiany młodzieży, bądź prywatnie. No i oczywiście turyści, którzy tylko chcą przesiąść się na pociąg do Helu czy Władysławowa. Te wszystkie osoby mogą podziwiać pyszne zakamarki tunelu grozy. Polecam. Tego nie można przegapić. Wstęp bezpłatny!